Zazwyczaj problem pacjenta zaczyna się, gdy otrzymał skierowanie do specjalisty od lekarza rodzinnego, co prowadzi do zapisania się na wizytę. Oczekiwanie na wizytę wynosi bowiem kilka miesięcy lub nawet kilka lat (!).
Wynika to ściśle ze współpracy między placówkami medycznymi a NFZ, na którą to pacjent nie ma żadnego wpływu. Działa to w ten sposób, że poradnia otrzymuje od NFZ określoną liczbę punktów. Limit punktów jest ustalany na cały rok. Placówki dzielą je na 12 miesięcy i w ten sposób ustalają, ile punktów jest dostępnych na każdy miesiąc, a więc ilu pacjentów poradnia może obsłużyć w ramach kontraktu z NFZ.
Każdy punkt ma bowiem przypisaną wartość finansową. Suma punktów, które poradnia otrzymuje w ramach kontraktu, pomnożona przez wartość punktu, stanowi kwotę, którą NFZ zapłaci za świadczone usługi. Nie ma dodatkowych funduszy, więc nie ma dodatkowych miejsc. Liczba wizyt finansowanych przez państwo jest ustalona odgórnie, a szpitale pilnują, żeby limitów nie przekroczyć.
Oznacza to, że NFZ zapłaci za każdego pacjenta, który będzie na wizycie u danego specjalisty. Świadczenia nielimitowane dają możliwość lepszego wykorzystania pomieszczeń, wyposażenia i personelu, bowiem placówka nie jest ograniczona w przyjmowaniu pacjentów i nie ma limitów w przeprowadzanych konsultacjach.
Dzięki wprowadzeniu bezlimitowych świadczeń, można przeprowadzić więcej zabiegów/badań co powoduje zmniejszenie listy oczekujących, a jednocześnie przynosi zysk dla szpitala. Bowiem w tych przypadkach za każde udzielone świadczenie NFZ rozliczy się ze szpitalem. Wynika to z przepisów, które wskazują, że na wniosek świadczeniodawcy składany po upływie kwartału, w którym nastąpiło to przekroczenie, zwiększeniu ulegają liczby jednostek rozliczeniowych i kwota zobowiązania z tytułu realizacji umowy. NFZ również co jakiś czas zmienia zakres tych świadczeń, w zależności od dostrzeżonych potrzeb.